Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/022

Ta strona została uwierzytelniona.

drugie inaczéj sobie tłumaczył. — Wczorajsza radość, stała się dziś prawie smutkiem, a przynajmniéj usprawiedliwić się nie dawała — Czując ją jeszcze w sercu, już jéj niepotrafił wierzyć. Był rozdrażniony, bo pragnął, bo zdało mu się, że posiadał już swoje wymarzone szczęście i zdało mu się że go miéć nie mógł nigdy, że musiało uciec od niego.
Po roskoszném marzeniu budzim się szukając w rzeczywistości marzenia naszego napróżno! Po szczęśliwym a nagłym wypadku, nazajutrz, przecięci jedną nocą snu od niego, budzim się niedowierzając szczęściu, lękając się aby tylko nie było marzeniem.
Zamyślony, powątpiéwający, wszedł Staś do pokoju Augusta z rana. Pan August wstał spokojny o swojéj godzinie, czytał już xiążkę, z tego miejsca na którém przestał wczoraj i czekał na codzienną herbatę. Zbudził się dzisiaj, jakim się wczoraj położył, żadna w nim nie zaszła odmiana. Przez chwilkę tylko myślał o siostrzeńcu i west-