August się uśmiéchnął, spójrzał na Stasia, ruszył ramionami i zamilkł. W istocie nadjeżdżał zaproszony Pan Choroszkiewicz, i słychać już było, jak się głośno pytał w przedpokoju
— Jest Pan??
Wszedł trzaskając drzwiami. Był to mężczyzna lat trzydziestu kilku, wysoki, silny, barczysty, z krótką szyją, długim, prostym, rozczochranym włosem, twarzą bladą, od ospy pocentkowaną, nosem trochę zadartym, oczkami małemi nad któremi brwi w środku twarzy, spuszczając się łączyły prawie. — Policzki i podbródek okrywały niezmiernéj długości i proste jak dróty bakembardy, pod nosem nakształt dwóch komm, wisiały wąsy z obu stron podgolone, i schodziły śpiczasto, aż na dolną wargę. Ubrany był w frak granatowy z bronzowemi guzikami, dawnym krojem, na kamizelce splątany sznur paciorkowy utrzymywał dewiski od zégarka, na szyi, na wysokiéj duszce biała napięta chustka, od niéj końce haftowane na kamizelce. W ręku czapka
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.