Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/047

Ta strona została uwierzytelniona.

się zeszli? myślisz że mówili o interessie? — Bynajmniéj, grali w sztossa i patrzali na konie. Dopiéro wyjechawszy pan Choroszkiewicz przypominał sobie interess i z piérwszéj karczmy wysyłał umyślnego z biletami. Przez listy wilk nie tyje — powiada przysłowie (przysłowie powiada trochę inaczéj) jakoż interess się zwlekał; ale — ale pan Choroszkiewicz wygrał trzy ruble w sztosa, nabył klacz gniadą z opojami na nogach, nagadał się, najadł; naśmiał i kontent wracał do domu.
Dziwi was zapewne, że mu powierzano interessa — ? Nic dziwna to jednak, bo tylko z mniéjszéj wagi sprawami żartował sobie i odkładał je na jutro. — Gdy było potrzeba nie spał, nie jadł, nie pił, dopadł sędziów, sekretarza, strapczego, prokuratora, prosił, płacił, kłaniał się, obiecywał, klął się, garłował, aż swoje zrobił. Potém padał na kanapę, śmiał się, fajkę palił, w karty grał i zapominał o licznych swoich klientach, co mu powierzywszy interessa spokojnie zasypiali.