Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

— Służę panu.
Regent pozostał w najwyższéj niespokojności i strapieniu, powiódł wzrokiem za Augustem, a gdy wyszedł usiadł i załamał ręce.
— Popsuje interess! niezawodnie popsuje interess, ten frant Choroszkiewicz namacał, że P. August gotów do zgody i jak go tam zacznie obracać, pewnie skończą — Byłbym wymógł najmniéj 150,000! —
W gabinecie tymczasem toczyła się następująca rozmowa.
— Ja, rzekł Choroszkiewicz do Augusta, mówię z panem otwarcie — mam zupełną plenipotencją do ukończenia interessu. Mówię otwarcie i szczérze, honorowic z honorowym człowiekiem, za jakiego znam Pana Dobrodzieja.
August się ukłonił.
— Ostatniém słowem postępuję 150,000 — ale —
— Jakież ale? spytał August nieśmiało.