Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

nas, Pułkownikowa niezmiernie mnie prosiła, abym pana do niéj przywiozła. Elle tient à faire Votre connaissance dodała śmiejąc się i poglądając na Alfreda, który zamyślony bawił się łańcuszkiem od zégarka. Gdybyśmy dziś do niéj pojechali?
— Wyśmienity projekt, rzekł Hrabia, pójdziemy piechotą tym czasem, a konie nas napędzić mogą, poślemy po konie.
Staś milczał.
— Ten projekt się panu niepodoba? spytała Hrabina.
— Jestem na rozkazy.
Hrabia odwrócił się i wysłał służącego po konie, tymczasem całe towarzystwo szło daléj; a że nie prędko nadejść miały powozy Hrabiego, Staś tymczasem dla zmęczonych ofiarował swój powóz.
— Właśnie o to prosić miałem, rzekł Hrabia zatrzymując się, bom się już tą przechadzką umęczył — Alfred siądzie ze mną pojedziemy naprzód i oznajmiemy pani Pułkownikowéj gości.
Hrabina nic nie powiedziała; a projekt zrobiony, w chwili uskuteczniony został, z wiel-