Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

radością Stasia, który pozostał sam na sam z Julją; nie liczył bowiem Miss Fanny, bo ta szła powoli z tyłu ze swoją wychowanką i rozmawiała z nią o botanice, zrywając resztki kwiatków jesiennych.
Zaledwie na staje byli od nich, Hrabia z Alfredem, Hrabina jakby nagle przypomniała sobie, obróciła się do Stasia i spytała —
Eh bien, a tajemnica pańska, którąś mi miał wytłómaczyć?
— Moja tajemnica?
— Tajemnica pańskiego zgubionego serca — j’en suis curieuse.
— Nieśmiém być posłusznym — odpowiedział Staś — I proszę pani, chciéj rozważyć jeszcze, chciéj pomyśléć czy koniecznie każesz mi ją wyjawić. Nie biorę odpowiedzialności na siebie, a lękam się gniewu.
— Więc to cóś bardzo strasznego? spytała Hrabina, śmiejąc się i rumieniąc.
— Dla mnie przynajmniéj i strasznego ważnego — chciałbym powiedziéć i lękam się —
— Trochę odwagi — gdzież to biédne serce się podziało — ?
— Zostawiłem je u państwa —