Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

postępem wielkim ku cnocie. Nie łatwo było z obojętnéj, zepsutéj, zalotnéj, od razu stać się dobrowolną ofiarą dla drugiéj choć ukochanéj istoty — nie łatwo było wywléc się z staréj swéj natury. A wreszcie sama miłość Stasia, pełna ognia, błagająca litości, oblegająca ją nieustannie, nie stawiłaż zapory, nie utrzymywałaż jéj na téj drodze?
W romansach tylko nagle, bez przygotowania, bez przyczyny, ludzie całe życie występni, stać się mogą nagle wzorem poświęceń i cnoty — my piszem powieść z prawdziwego życia, a nie romans.
Taki był bieg miłości Stasia i Julij — Po częstych odwiedzinach w domu Hrabiów, po stosunkach jakie się zawiązały między młodym przybyszem a niémi, ludzie dochodzili łatwo prawdy, i choć Staś swojém postępowaniem nie tylko nie obwiniał, ale wymawiał i oczyszczał Hrabinę, zaczęto jednak głośno gadać o kochanku pani Julij. Hrabia jeden nie widział nic, czy niechciał nic widziéć; on piérwszy wyciągał rękę ku Stasiowi, zwał go przyjacielem domu, przypuścił go do swéj poufałości, nie wahał się nawet