— Przyjąć pomoc od przyjaciela? spytał Staś nieśmiało.
— Gdybyś mi nie był niczém więcéj jak krewnym, przyjacielem — ja bym ci podziękowała. Ale ty wiész czém jesteś dla mnie, ty wiész żem ja występna, nie płać mi występku, bo mnie upokarzasz, bo mnie tém zabijesz.
Te ostatnie słowa wymówiła Julja z głębokiém wzruszeniem, Staś był pomięszany i zamilkł.
— To com uczynił, rzekł po chwilce — nie jest i nie może się nazwać przysługą, ani pomocą — jest to drobnostka, któréj liczyć nie można, o któréj mówić nie warto. Daruj mi tę chęć przysłużenia się wam i zapomnij o tém.
Po chwilowéj burzy tak niespodzianéj dla Stasia, nastąpiło wylanie się Hrabinéj, wynurzyła się cała jéj wdzięczność. Ona nie rada była temu co uczynił, ale cieszyła się tém, jako nowym dowodem jego przywiązania, przywiązania, które tak bardzo utracić się lękała. Jéj serce jeśli można, przywiązało się dwa-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/187
Ta strona została uwierzytelniona.