Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

cześći, straci szacunek publiczny i exystencją nawet. Nie mówiémy tu o wszystkich w szczególności panach, gdyż wielu a wielu obrali cel swojemu życiu, wzięli się do przemysłu, gospodarstwa, handlu, literatury (!) — większość jednak gorszącym sposobem próżnuje i bawi się tylko, wyobrażając sobie zapewne że życia celem najwyższym, bawić się, śmiać, jeść, pić i spać —
Tego jednak, aby się nazwać człowiekiem za mało.
Lecz wróćmy do kontraktów; nigdzie jak na nich, nie objawia się widoczniéj nieprzyjaźne usposobienie ślachty dla panów i odwrotnie. Ślachta lękając się wiecznie, aby nie była upokorzoną, oddziela się dobrowolnie od wyższych, czasem nawet to i napróżno, domyśla się rzeczy nie byłych. Panowie którzy jakeśmy powiedzieli niémają po większéj części zajęcia, lubią w istocie drwić i wyszydzać i nie tylko ślachtę, ale samych siebie nawet, popełniając wyraźne samobójstwo. Dowcip zdaje się im, najpożądańszym przymiotem, najpiękniéjszą ozdobą; często nie mając na kim spróbować swéj broni, używają jéj