Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

i łapserdaka; zawsze jednakowo, jednostajnie malując tak pełne rozmaitości, charakteru żydowstwo nasze. Są żydzi i żydzi, a jedni do drugich, jak niebo do ziemi niepodobni.
Spójrzcie na tego ubogiego, zgiętego we dwoje, w szaréj opończy, kapeluszu dziurawym lub wytartéj czapce, wykrzywionych butach, żyda z kramikiem na plecach, roznoszącego kalendarze Berdyczowskie, zapałki chemiczne, zgrzebła, szuwax i t. p. Co za podobieństwo do tego morejny, któren z wyperfumowaną brodą, w trzewikach wernixowanych, z laską o srebrnéj skówce, w kapeluszu kastorowym, rękawiczkach, idzie na kontraktową salę? Między niemi dwóma, jest jeszcze sto typów pośrednich, począwszy od usłużnego na wszystko faktora, aż do hurtownego kupca, uczonego rabbinisty i t. d. Nigdzie lepiéj przypatrzéć się nie można téj pasorzytnéj roślinie wschodu, przyczepionéj na pniu słowiańskim, z którego soki wysysa, jak na kontraktach i jarmarkach. To pole bitwy, zwycięztwa i sławy dla żydów — Od siarniczek aż do starych sréber i brylantów, wszystko oni sprzedają, wszystkiém handlują; pożyczają piéniędzy, kupują