Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak pożyczać mają, po tylu przykładach fatalnych, po tylu rozbiorach na których polokowano ich poprzedników po błotach i piaskach, po tylu przykładach ruiny; widząc z torbami chodzące prawie wdowy, sieroty, starców, co oddawszy ostatni fundusz panom, zostali bez chleba, gdy Jaśnie Wielmożny paraduje jak paradował, huczno żyje jak żył w pałacu swych przodków.
O! ja niewiem jakiém czołem patrzy on na poważne, poczciwe, ślachetne oblicza tych przodków sławnych? jakiém czołem pokazuje się w towarzystwie, z piętném bankructwa, z kamieniem cudzéj krzywdy na sumieniu!! A jednak, patrzajcie — dziesięciu takich przyjmują w najlepszych towarzystwach — bo do salonów niedochodzą przekleństwa z ulicy, z poddasza, z nędznych chat, w których konają odarci, nieszczęśliwi zawiedzeni.
Przestraszający jest stan fortun pańskich a dziś podobno i większéj części ślacheckich. Na oko są to olbrzymie gmachy, których wnętrze puste, mury porysowane, w których wszystko się wali.