Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/038

Ta strona została uwierzytelniona.

tak jest rzadki. Natomiast są gracze dobrego towarzystwa, choć niemniéj od piérwszego z rzemiosła — gracze.
Na czele ich stoi ex-wojskowy, udekorowany legją najczęściéj Pułkownik, który czasem ma tytuł gallicyjskiego grafa, na pokrycie swoiéj industryij. Ten pan jeździ koczem, cztérma końmi, ma służących w paradnéj liberij, ubiéra się wytwornie, bywa tylko w najlepszych towarzystwach. Xiążąt i hrabiów, nie zowie inaczéj jak — Mon cousin, mon cher, i mon ami — mówi po francuzku, zna się na kuchni i na winach doskonale, gra grubo i we wszystkie gry, w jakie tylko grają. Przegrywając płaci złemi dukatami, ale płaci, trzeba mu oddać tę sprawiedliwość. — Żeby kręcił w kartach, nikt mu tego niedowiedzie, to tylko pewna że ma niesłychane szczęście i zawsze wygrany — Najwięcéj przebywa i ma upodobanie w domach młodych panów, którym zbawiennych nie skąpi rad i przestróg, znając świat i jego zwyczaje doskonale. On im dobiéra konie, napatruje powozy i wskazuje czasem piękne dziewczęta.