Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.

kutasem, pokręcaiąc wąsa, siedzi, patrzy, rozkazuje.
Pod jego okiem robią się wielkie przygotowania i konie wychodzą naprzód.
Potém on siada na najtyczankę zaprzężoną cztérma chudemi ukraińskiemi konikami i — ruszaj!!
Na jarmarku, on cały czas w stajni lub na targowicy. Swoje konie sprzedaje, inne nabywa. Nigdy bowiem długo nie może miéć jednych koni; i co tydzień jeśli nie wszystkie, to jeden lub dwa odmienić się przynajmniéj muszą. Z nowoprzybyłą szkapą, co to prób, co opatrywania, co ujeżdzania, zaprzęgów — Probują ją pod siodło, w dyszel, na przyprzążkę; — w lic — aż jéj wynajdą stosowne miéjsce i górujący przymiot jakiś. Koniarz bowiem niéma i jednego konia bez jakiegoś osobliwszego przymiotu. Ten sławnie kłusuje, tamten czwałuje, ów stępą chodzi przedziwnie, inny lekko nosi i t. d.
Koniarz jednak jakiegośmy tu opisali, jest w Dubnie rzadkiém tylko i przelotném zjawiskiem, miéjsce jego w Berdyczowie, tu stolica.