Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dalibóg tanio! cała historja — choć nie potrzebuję a kupię.
— Kotlety tu podawać! kotlety.
— Aha! mówiłem, nie grać było z nim, nie grać, pięćdziesiąt peców to piéniądze.
— Zapewne że piéniądze.
— Oczy czarne, nosek maleńki, usta jak korale — a figurka —!
— Odsedniona, odparzona, noga wyłamana, stara i bodaj że czy nie ślepa na jedno oko.
— Ale rassowa!
— Aha! rassowa i dla tego ślepa —
— Mam honor rekomendować się —
— Bardzo mi przyjemnie, że mam tę przyjemność —
— To jest, zaszczyt mi to czyni —
— Cygaro tu! cygaro i kawa czarna.
— Skończyłeś?
— Tak jak skończyłem i jutro przedugodne punkta spisujem —
— Ale to niegodnie Panie Dobrodzieju!
— Proszę mi nie przymawiać!
— To nieślachetnie —
— WPan mnie obrażasz!