Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jnaczéj być niemoże —
— A od czegóż WPan jesteś plenipotentem, malowanym czy co! Daj mi WPan radę?
— Jedyna rada wyprzedać się, oczyścić i —
— Ale co to, to, takie puste rzeczy mi gadasz — to są facecje — Mój kochanku, kto ma jak ja takie trzy klucze — nie może być w ostateczności —
— Ale porachuj pan co za długi?
— Co za długi! jakie długi, WPan bo roisz sobie jakieś długi, to intratami zapłacić można! —
— Ale JW. Graf przeżywa intraty!
— Oto to lubię! Jeszcze mi takie rzeczy gada. A mało ja tobie piéniędzy na interessa daję? hę! Czy to ja mam żyć wiatrem?
— Żylkiewicz zamilkł.
— JW. Graf posłucha spisu długów do wypłaty tych kontraktów? I wziął papiér w ręce
— Ale dajże mi pokój — Cóż to, pomoże co jak ja przeczytam twój ten spis!