Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

— Hrabia — cóż on zrobił, spytał Staś powiédz —
— Ty niepowtórzysz nikomu, ja się potrzebuję użalić, poskarżyć — To okropne. On śmiał mnie, mnie proponować, spólnictwo jakiegoś szkaradnego kroku, on chce niegodném oszukaństwem, skrzywdzić wszystkich i zostać przy majątku który już nie iest jego własnością — Pojmujesz to —?
Staś się wzdrygnął.
— Tyś go niezrozumiała może —
— O! aż nadto! odpowiedziała Hrabina Tak jest. Ten człowiek niéma sumienia, nie pojmuje co czyni —
— Cóżeś uczyniła?
— Możeż że pytać? z dumą zawołała Julja.
— O! tyś prawdziwy Anioł, rzekł Staś całując jéj ręce — nie lękaj się niczego wszystkiemu zapobiédz można — Ta myśl nie wyszła od Hrabiego — on by jéj nie stworzył sam. Wy macie złych doradców, trzeba ich odmienić. Oddalcie Żylkiewicza, który was okrada, ja wam dam innego człowieka; wybrniecie z interessów —