Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przy oszczędności! a! to niesztuka rzekł śmiejąc się Hrabia.
— Żylkiewicz kradnie i oszukuje was dodał Staś, on to przywiódł do takiéj ostateczności, ażeby znowu zyskać na niéj —
— A to każdy kradnie — rzekł Hrabia.
— Nie każdy, zawołał Staś — Daję wam człowieka pewnego — Dziś jeszcze odbierzesz Żylkiewiczowi wszystko. Niech zda papiéry, piéniądze, rachunki, a ja za mojego odpowiadam, w dziesięć lat jesteś czysty — Hrabio — Ja jestem tego pewny —
— I tak długo czekać! rzekł Hrabia — No to ja już wolę Żylkiewicza.
Staś ruszył ramionami, a Julja spójrzała na niego jak gdyby mówiła
— Patrzaj co to za człowiek! —
— Ot lepiéj tak, Stasiu, rzekł Hrabia śmiejąc się. Daj mi piéniędzy —
Hrabina rzuciła się na krzesełku —
Ulokowawałem je już — cicho odpowiedział Staś. Ona odetchnęła.
— A co się tyczé rady — kończył Hrabia to my już sobie sami, damy radę. Bo, powiém ci szczérze, ja tego gałgana