Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

— W biletach! Oto są, rzekł podając kopertę Żylkiewicz —
— Chwała Bogu — zawołał Hrabia chowając do kieszeni — A teraz bądź zdrów Żylesiu — i —
— JW. Graf każesz mi pozostać —?
— A! zobaczemy! ot zaraz — moja żona nadejdzie, pomówiemy. Ja cię taki lubię Żylesiu, choć ja wiém że ty trochę kradniesz — A z żydem skończyłeś —?
— Dopiéro jutro termin —
— A a! —
Weszła Hrabina z Panem Prądnickim —
— Pan Żylkiewicz, zda papiéry rachunki i kassę panu Prądnickiemu, rzekła stanowczo. — i to, natychmiast.
Żylkiewicz spójrzał na Hrabiego, który się szydersko uśmiéchał, mówiąc po cichu.
— Jak mi się udało chwycić jeszcze te 3,000 rubli — A mają wszyscy chwytać, niechże i ja skorzystam.
— Taka jest wola Hrabiego, dodała Julja.
— Taka jest wola Hrabiego — powtórzył sam Hrabia — Aha!