cach, zbitień zwany ruscy, mieszczki w wysokich kokosznikach, mnisi w czarnych kołpakach, i czarnych sukniach — oto ludność uliczna; na któréj tle tu i ówdzie akademicki pokazuje się mundur, kapelusz stósowany i szpada. Droga na padół, zawraca się pod Teatrzykiem na lewo, okrąża chwilę głęboki parów, z którego stérczy pomnik piérwszego chrztu na Rusi z błyszczącym krzyżem na wiérzchu, i szeroką ulicą, już jesteś na padole. Tu największy ruch, wrzawa i życie. Na prawo, na lewo, sklepy a sklepy, sklepy pod szatrami, na Rynku, sklepy w domach, sklepy w ulicy, szyldy bezustanne — cóż dopiéro, gdy staniesz koło kontraktowéj sali, okrążonéj cisnącemi się do niéj sklepami. Tu handel i towary cisną ci się pod boki ze wszystkich stron — Na prawo dwie xięgarnie, Magazyn angielski, Schaffnagel z Berdyczowa, okrzyczany drożyzną swych towarów, składy klejnotów, sréber, win, gallanterij, magazyny mód i t. d. i t. d. A tuż zaraz obok tych przyjézdnych, gości, co płacą tysiącami rubli za najęte na miesiąc mieszkanie, ruskie ławki z wyrobami krajowemi, co jakby się nie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.