Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

zupełnie, ale przez to samo zaniedbanie jakieś, ją odznaczał.
Zręcznie i niby mimowolnie, zbliżył się August ze Stasiem do Natalij. Wuj widocznie popychał siostrzeńca ku niéj i przekonawszy się o skuteczności lekarstwa swego, chciał powiększyć jego dozę. Po chwilce, gdy Staś usiadł i rozmowa zawiązana o xiążce, żywo się rozpoczęła, August wymknął się, zostawiając ich samych. Tymczasem napływali w coraz większéj liczbie zaproszeni, panie i panowie. Natalja bynajmniéj się nie troszczyła tém, że sama jedna pozostała na rozmowie z młodym człowiekiem, swobodnie spoglądała po otaczających i swobodnie jak gdyby nikt nie patrzył i nie słuchał, dalszą wiodła rozmowę.
Od razu ujęła za duszę Stanisława i zachwyciła go. Było cóś tak odrębnego w jéj sposobie pojmowania rzeczy, obchodzenia się, zwłaszcza na kobiétę; cóś tak przejmującego w jéj wejrzeniu i głosie! Nawet swoboda z jaką czyniła co się jéj podobało, nieuważając na nic i nikogo, nie obrażała, nie zdała się dziwactwem, wzgardą przyjętych prawideł,