mu — O! umarłabym z głodu i pragnienia! Przyszły by obowiązki święte, których spełnić jabym nie potrafiła, zgryzoty by mnie powtórnie zabiły — O! nie, nie, niechcę ja tego życia. I czegóż mi brakuje teraz.?
— Pani nie czujesz żadnego braku, niedostatku, nic nie żądasz więcéj?
— Zadajesz mi pan pytanie, na które wszelka inna kobiéta, odpowiedziała by ci zapewne skromnie — Nic nie żądam! Ale ja jestem szczéra i powiém panu co zresztą, mówię każdemu — Nie czuję teraz niedostatku żadnego, nic nie pragnę, ale przeczuwam, że życie mogło by być od mego pełniéjsze, i od mojego szczęśliwsze. Ale zaraz nieubłagany sąd o sobie odzywa się z przestrogą — Dla ciebie dopełnienie życia jest trudne, prawie niepodobne — Któż by się nie bał ciebie?
— Ja przynajmniéj odezwał się Staś, wcale panią nie znajduję straszną —
— Prosta grzeczność; w kobiétach lękają się exaltacij; temu pan nie zaprzeczysz. —
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.