Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

wieczór, na którym miał widziéć Natalją — Ostatnia miłość silniejsza była, przemogła.
Natalja postrzegła niezwykły wyraz w twarzy Stasia i przypisała go, pożegnaniu, zbliżającemu się rozstaniu. Ona wierzyła w jego miłość, a nie wiedziała jak cząstkę walki, cząstkę boleści jego. — I spytała go powolnie podnosząc oczy —
— Kiedyż się zobaczym?
— Kiedy? odpowiedział Staś z obłąkanym wzrokiem — Ach! prędko — spodziéwam się — bardzo prędko —
— Pan dziś jesteś tak pomięszany —?
— Jestem słaby, czuję się niespokojnym — sam niéwiem co się dzieje ze mną — głowa mnie boli —
— Mogę co panu poradzić na to? chcesz jakiego lekarstwa?
— O! nie, dziękuję, lekarstwo na mój ból głowy, to czas i cierpliwość.
— To lekarstwo na wszystkie choroby — odpowiedziała Natalja — i smutno pomyśléć, nad jego skutecznością — Ale najlepiéj nie