Prezesowa usiadła przy Stasiu, któren giął nielitościwie swój kapelusz i targał włosy, to się bez przyczyny uśmiéchał, to równie bez przyczyny marszczył, biégł okiem za Natalją i wtapiał wzrok w ziemię. Prezesowa wiedziała położenie Stanisława, była świadkiem rozwijającéj się jego miłości dla Natalij i nie dziwiła się wcale tym oznakom szału.
— W istocie rzekła po chwilce — pana Stanisława musi mocno boléć głowa i serce — Tak dawno odjechał z ulubionych stron —
— Ja? a gdzież ulubione moje strony? spytał Staś — alboż — pani zapewne myśli. —
— Ja myślę, że dom wuja pańskiego —
— A tak — odpowiedział Staś i powiódł okiem po salonie — pani mi wybaczy — dziś jestem zupełnie nie swój —
— To widoczne, kiedyś nawet nie mógł się pogodzić z Natalją. Biédna roztrzepana pobiegła szukać swoich książek — ach! bo téż to skarb jéj cały! Tak mi żal téj dziéwczyny —
— Żal! spytał zdziwiony Staś — a to dla czego?
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.