Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z takim charakterem, z taką wyobraźnią możeż być szczęśliwą —
— Ach! godna największego szczęścia!
— Lecz gdzie je znajdzie, gdzie znajdzie człowieka —
W téj chwili Natalja stojąca za krzesłem Prezesowéj parsknęła śmiéchem —
— Ciocia się widzę naradza z panem Słanisławem o moim losie przyszłym?
— Patrzcie! wszak już powróciła! zawołała Prezesowa —
— I słuchała! dodała Natalja.
— To tém lepiéj, odpowiedziała Ciotka i powstała — Zostawiam państwa — Musicie zapewne skończyć rozmowę o literaturze którą przerwałam, Staś nic nie odpowiedział, od chwili zatopił się w głębokiém dumaniu, rozważał, czyli stosowném było, po kilkodniowéj znajomości, otworzyć się przed Natalją która mu niedowierzać miała prawo, wiedząc jak łatwo zrywał dawniejszy związek obwołany za nierozerwany — Rozważał, myślał i podniósł głowę odważnie.
— Jutro, rzekł po cichu, mamy się rozstać może na długo, bo któż to przewi-