Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

nareście przynoszą ci list z poczty. Okulary na nos, serce ci bije — czytasz — O! zawodzie, sprawa nie odsądzona jeszcze i jeszcze potrzeba dodatku na sprawunek, który niezawodnie i rychło dopełnionym będzie. Straciłeś więcéj, poświęcisz już i mniéj, pośpieszasz z wysłaniem piéniędzy i trochę niespokojny oczekujesz. Po półroczném oczekiwaniu i niespokojności, nareście, odbiérasz kopią rezolucij w pół tylko pomyślnéj i rozkaz dopłacenia jeszcze za sprawunek. Sprawunek ten kosztuje cię często, drożéj niż wart; a szczęśliwyś jeśli się zrobi w końcu, bo bywają przykłady, że plenipotent nabrawszy piéniędzy, znika zupełnie z horyzontu i roztapia się jak lód — Napróżno byś go szukał i myślał o odzyskaniu twoich piéniędzy pożegnaj się z niémi!
Są poczciwsi czasem plenipotenci, ale niéma podobno takiego, coby niezdarł potrzebując na wystawne a drogie w stolicy życie, na karty, na hulankę — Wiém o jednym, co tak dobrze utrzymywał interessa swojego kljenta, że w końcu powrócił dziedzicem dóbr jego, zalicytowawszy je, i umyśl-