Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/009

Ta strona została uwierzytelniona.

i z uwielbieniem patrzę na wuja, jak na męczennika idei —
— Ideą by to tylko nazwać można, gdybym nigdy niesprobował innego życia, ale po próbie dopiéro zrobiłem rachunek.
Zamilkli, konie pocztowe leciały czwałem; minęli Żytomiérz i zapuścili się w Polesie wołyńskie, przegradzające ich już tylko od rodzinnego Wołynia. Za Ostrogiem August zaproponował Stasiowi, zajechać zboczywszy z drogi, do jednego znajomego domu.
— Warto, abyś w nim był, rzekł mu, jest to staroświecki jeszcze dom pański prawdziwie. W nim wystawa i przepych są tylko konieczną wynikłością dostatku i nie wychodzą za granicę możności, nawet jéj nie dościgają. Stopa na jakiéj dom jest utrzymywany, jest taką, na jakiéj żyli przodkowie Xięcia; imie ich historyczne, znajdziesz je na każdéj dziejów karcie zapisane. Gościnność staropolska, dostatek, spokój, i swoboda usiadły w progu tego domu. Oboje Xięstwo są przystępni, grzeczni jak wielcy panowie (wedle francuzkiego przysłowia) a jednak umieją godność