Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

ludzi, otaczających zawsze mieszkanie nierządu i nieładu, nie widać było tych żydów utrzymujących wartę na wschodach zrujnowanych panów naszych, ani kozactwa, co u półpanków, tak wielką gra rolę.
Stary kamerdyner otworzył im drzwi sieni i oznajmił że Xięztwo są w domu. Był to sługa, z tych dawnych sług, co przywiązaniem swém wrastali do familij, co niańczyli wszystkie dzieci, wyprawiali w świat wszystkich paniczów, opłakiwali śmierć każdą i na wszystko mówili — Nasze. — Nasza pani, nasze dzieci, nasz pałac, nasze piéniądze — Należało to wszystko do ich serca. Posiwiała mu głowa na usługach Xięztwa, zgarbiły się plecy, ale niechciał łaskawego chleba, bo przywykł pracować, krzątać się, ruszać i nie mógłby zniéść odpoczynku, który dla czynnych ludzi, jest nieznośną pracą. —
Ubrany był w czarny frak, czarną kamizelkę, białą chustkę; gruby łańcuch od zégarka wisiał mu na szyi, a dużą chustkę i tabakierkę miał w ręku. Uważaliście kiedy, jak charakter panów wpływa na sługi, jak u dorobkowiczów słudzy są nieznośnie dumni,