Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

skłonności, owionął go duch tutejszy, i poprawił się, jeśli się poprawić nie mógł, musiał uciéc.
Xięztwo nie są surowi, a jednak wszystko u nich ściśle dopilnowane, wykonane jak pomyślane, prędko i troskliwie — Zdałoby się na pozór, że ten porządek, winni są zapewne srogiemu obejściu z ludźmi, a jednak nikt od nich łagodniejszy, ale ludzie kochają ich i boją się najmniejsze zrobić przykrości i dla tego przewidują potrzeby, w mgnieniu oka spełniają rozkazy.
W sąsiedztwie u wszystkich miłość mają i szacunek powszechny, najzaciętsi nieprzyjaciele panów, szanują ich i nieśmieją targnąć się na nich obmową. W dnie urodzin i imienin Xięcia i Xiężnéj, zjeżdża się do nich całe sąsiedztwo, toż na Rok Nowy i przedniejsze święta. — I oni wśród życzliwych im wyglądają jak patryarchowie okolicy — Prawdziwie téż patryarchalna troskliwość ich miłości ku wszystkim — Zaledwie się dowiedzą o słabym, posyłają lekarza, w strapieniu śpieszą pocieszyć, straty starają się wynagrodzić. Po wieluż to pożarach, Xiąże odbudowywał