Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

by mogli. Żadna z tych kobiét, nie wyszła z drogi prawéj, żaden z tych mężów nie przedał siebie i nie poniósł nieszczęścia tysiąców ludzi na sumieniu przed sąd Boży. Oto między Biskupiemi infułami, między Senatorskiemi laskami, buławami, skromny, gruby habit mnicha. Ten mnich zrzucił mitrę z głowy, zaparł się wielkości ziemskiéj; zamknął w klasztorze i usługiwał ubogim, cały majątek swój rozdał im, i siebie poświęcił na śpitalnego posługacza — Chlubi się nim rodzina i uważa go za patrona. swego
W drugą stronę ciągną się pokoje, Xiężnéj i Xięcia, we wszystkich to samo staroświeckie bogactwo, bez przepychu bez wystawy, bez pretensij; dawne pamiątki, zabytki odwieczne smaku dziadów i ich sposobu życia. W téj szafie stoją Augustowskie dziwnych kształtów puhary, szklanne, srébrne, złociste, wysadzane drogiemi kamieniami, medalami, wyciskane, emaljowane; jedne postaci ptaków, drugie fantastycznych kształtów — Na niektórych jaśnieją herby Xięztwa, na innych powinowatych, do tych przywiązują się podania familijne.