Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

kój się, proszę cię o to — Jeśli ci moje przywiązanie potrzebne na co — ono cię nie opuści —
— To są słowa litości, to nie miłość — odpowiedziała Hrabina — ty mnie nie kochasz —
— Juljo, powtórzył Staś, jakimże sposobem, mam cię o tém przekonać?
— Przekonać mnie! to nie jest w twojéj mocy — zawołała — ty nie potrafisz kłamać, choćbyś chciał, przez litość może, ty nie potrafisz udawać —
— Ale ja nie udaję —
Julja spójrzała na niego, on miał twarz tak strapioną, pomięszaną, tak był nieszczęśliwy, że się nią uwiodła Hrabina. Żywo podbiegła ku niemu, chwyciła go za rękę i spytała —
— Więc tyś mój, mój zawsze?
— Twój — odpowiedział Staś z boleścią twój Juljo! Tak mu jéj żal było —
— Powtórz to jeszcze, powtórz — Ty niewiész jak pragnę twego głosu, twojego wejrzenia, ciebie —