Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

powiész mi jeszcze, coś powiedział przed chwilą, pójdę i zerwę wszystko jedném słowem.
August się zastanowił —
— Pójdę, rzekł i wziął kapelusz, ale jaki dać pretext téj wizycie.
— Powiédz że mnie szukasz — odpowiedział Staś i rzucił się na łóżko.
August wyszedł; dobra godzina upłynęła nim powrócił; z okna zobaczył go Staś idącego powolnie ze spuszczoną głową.
— A cóż? odezwał się do wchodzącego na próg — widziałeś ją —
— Widziałem, smutnie odrzekł August i zamilkł.
— Będziesz że miał siłę powtórzyć swoją radę, zapytał Staś prędko —
— Będę — rzekł August. Tak jest, potrzeba wszystko skończyć — Jéj chorobą jest niepewność, ona wątpi o tobie i to ją trawi, niespokój, obawa. Gorsze jest czasem oczekiwanie nieszczęścia, nad nieszczęście samo. W rozmowie dała mi poznać stan swojéj duszy, rozpytywała się o tobie, kogoś widywał, u kogo bywałeś najczęściéj, czyś nie