Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

Podano śniadanie, składające się z słonego masła, wędliny, séra i bigosu. Do tego wódkę starkę i miętówkę.
Ale ledwie kawałek chleba do ust donieśli goście, lament się dał słyszéć na dziedzińcu okropny.
Skrwawiony chłop stał przed gankiem.
— Oho! to już cóś zmalowali! zawołał pan Antoni i wybiegał.
— Aj! kochanku zmiłuj się, krzyknęła żona, nie passjonuj się tylko.
Pan Antoni machnął ręką i wybiégł.
— Co to jest?
— To, to panie, ekonom Regenta, zbił naszego człowieka, za to że kołek w płocie wyłamał.
Ekonom stał właśnie opodal i podniósłszy kańczuk jeszcze się odgrażał. Pan Antoni wybiegł do niego — Wszczęła sie sroga kłótnia. Tuż i Regent w szlafroku pośpieszył.
— Co to jest? co to jest!
— To jest, że Wacpana ekonom, ten łajdak któremu ja kości pogruchoczę, zbił mego człowieka i ja go zaraz odsyłam do Sądu —