Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

jęcia choroby i kuracij przez Doktora Wyrwicza. Każdy mówił, po mojéj radzie, ta najlepsza, a ponieważ moja nieda się uskutecznić, a zatém — —
I tak rozjechali się. A Hrabina — miała się ciągle jednakowo, gorączka wszelkiemi tamowana i gaszona środkami, nie ustawała, ku wieczorowi codzień stawała się wyraźniéjszą, kaszel się powiększał, krew pokazywała — Doktór Wyrwicz milczał uparcie i co dzień bardziéj marszczył czoło.
Stan moralny Julij nic się także niezmieniał, wpadała tylko powoli z cierpienia ostrego, bolesnego, w cierpienie głębsze, silniéjsze, ale ciągle trwające, pokryte osłupieniem jakiémś, odrętwieniem. Łza już się nie pokazała na oczach, ciągle suchych i niezmiernie błyszczących. —
Po tygodniu spytała po cichu, o córkę jakby niewiedziała, że codzień rano i wieczorem ją odwiédzała. Kazała ją przywiéść do siebie, spójrzała na dziécię stojące przed nią zimne, niespokojne, niewiedzące co począć z sobą, spójrzała i spuściła głowę.