Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

— A to by było szkaradne — A jak tam WPan urządziłeś to? Dożywocie na całym majątku, zapis pięciukroćstotysięcy i co więcéj —?
— Nic więcéj —?
— Już kiedy robić to robić, mój panie Chyłkiewicz, a nie możnaby tam co dodać jeszcze —
— Chyba zapis całego majątku?
— Toby dobre było, ale ona tego nie zrobi, daj pokój — Enfin c’est assez.
Chyłkiewicz podał akt Hrabiemu.
— Gdzież to podpisać? spytał —
— O tu.
— A! rozumiem. I schował do kieszeni.
Pożegnawszy pana Chyłkiewicza poszedł do Julij, ale pomimo swojéj odwagi, nie ośmielił się dać jéj aktu przygotowanego do podpisu, tylko coś napomknął o potrzebie uregulowania interessów.
Hrabina domyśliła się wszystkiego i bystro rzuciła na niego okiem.
— Jestemże już tak bliską śmierci! spytała zimno —