Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Fi donc! któż to mówi! zawołał Hrabia ale — vous savez, un peu d’ordre — to nigdy nie wadzi —
— Nie lękaj się Edwardzie, znajdziesz po mnie wszystko w porządku, o niczém i o nikim nie zapomniałan —
— Zrobiłaś testament, już? Zawołał Hrabia —
Julja zaledwie mogła odpowiedziéć, tak ją w piersiach ścisnęło.
— Dowiész się o tém Edwardzie, gdy czas będzie — laissez moi tranquille
— Bo ja, bo ja, ci miałem podać mały projekcik — rzekł cicho —
— Dziękuję ci — mam swoję myśl i tę przyprowadzę do skutku —
Hrabia niepotrafił już nic więcéj powiedziéć, zwrócił rozmowę na co innego, przymilał się żonie, opowiadał jéj o wszystkich zjedzonych obiadach i o wszystkich ładnych paniach, które widział w Dubnie.
— Ale kto ładny, to ta panna, jak że się to nazywa! Ça, siostrzenica Prezesowéj —
— Natalja —