— C’est ça. A! wiész zapewne, że się Staś w niéj kocha?
— To w niéj zawołała żywiéj Hrabina.
— W niéj, Ale ładna, jak aniół, a śmiała jak huzar. O! już co ta, elle menera joliment son mari.
Julja westchnęła znowu i patrzała w okno —
— Odebrałeś odpowiedź — od — — Augusta?
— Jeszcze wczoraj — Niéma ich w domu.
— Gdziesz są? —
— Dieu sait, il courent le monde.
— I kiedy wyjechali —?
— Niewiém — Ale pewnie na wyborach będą — A i mnie wypadnie pojechać!
— Cóż ty tam będziesz robił?
— Zabawna rzecz! A obiady!
— C’est vrai — zapomniałam.
Hrabina pomyślała w duchu —
— I znim to przeżyć musiałam tyle lat życia, zmarnować tyle chwil najpiękniéjszych! O! Bóg mi przebaczy choć część moich win — bo mogłażem go kochać, mogłażem go odmienić? Myślał że kiedy o
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.