Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

wielką namiętność, jak można, byle ją zaspokoić. Czytała i najlepsze i najgorsze rzeczy, dziś Pigaulta i Kocka, jutro Michelet’a Tierry, to znowu Balzac’a, Dumas’a a potém Zalewskiego, Grabowskiego — Gdy jéj brakło xiążek co się rzadko trafiało, na ówczas brała Biographie universelle, którą porzuciwszy przed miesiącem na BA — od BA zaczynała, z rezygnacją cudowną.
Skutkiem tego, Prezesowa była co nazywają oczytana; wiedziała wiele, pojmowała wszystko, mało co było jej obcém; miała téż pamięć wielką nazwisk, dat, faktów, która dając jéj pewną wyższość nad wielą innemi, bodaj wykstałceńszemi i wyższych zdolności ludźmi — zrobiła jéj sławę — uczonéj kobiéty. Prezesowa jednak nic głęboko nie brała, niczego specjalnie nie umiała i nad niczém czasu nie miała zastanowić się. Opinje swoje brała gotowe, a piérwsza na jaką wpadła, przyjęta, stawała się wyznaniem wiary nieporuszoném. Z tąd często jéj opinje w jednym przedmiocie, nie godziły się z zdaniami o innym, kłóciły się z sobą widocznie, bo niebyły wypadkiem własnego