Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy to ja co odmienię — mniejsza oto! Niech się sobie dzieje co chce.
I z taką obojętnością zostają próżnować w domu, lękając się stracić kilkaset złotych, a tysiące wystawiając na stratę, przez niezdatnych urzędników jakich wybrać dozwolą, wystawiając na nią nietylko majętność swoją, ale cześć, sławę, spokojność. Ale między nami na nieszczęście wyobrażenie o obowiązkach obywatelskich, publicznych człowieka, jest w pieluchach. Niéma uczucia poświęcenia dla dobra ogółu, każdy woli odrobinę swojéj spokojności, nad pokój i pomyślność powszechną. Nikt nie poświęci, mienia, czasu swojego, trochy pracy, aby niémi kupić dla braci spokojność, nikt nie dba o wdzięczność publiczną. Ażeby się zaś wymówić z téj obojętności, powiadają powszechnie — my nic nie możemy.
Jest to fałsz wierutny; dobry, gorliwy, z każdą władzą może i musi być użytecznym, skoro tylko zechce; ale oto należy się starać, rozważyć swoje położenie, znać potrzeby miejscowe, wziąść się do szczérego spełnienia obowiązków; nic nie traktować