Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

— Teraz tak pilnują, że musiałbyś w mieście siedziéć jak przyaresztowany, a ty wiész co to kosztuje.
— Ale moje serce, jak nam dadzą niewiedziéć kogo ze strony?
— Niech sobie dadzą kogo chcą, a ty nie przyjmuj.
— Nie przyjmę, moja duszko.
— Ale pamiętaj.
— Nie zapomnę!
W drugiém miéjscu narada kogo: zrobić tym lub owym?
Kto będzie np. S...
Niéma tylko trzech kandydatów, pan D. pan E. i pan F. Pan D. przyjaciel Bachusa, pan E, niezna prawa, pan F. głupiusieńki. Jednak z tych trzech jeden wybrany być musi Sędzią.
Czemu?
Bo innych kandydatów niéma, inni niemają kwalifikacij?
A czemu się o nią nie starają?
Spytaj ich! każdy powiada — A na co mnie to! Ja niechcę urzędowania! Tak, że w krotce nie będzie całkiem kandydatów do