Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— Spodziéwam się uczynić WPanu Dobrodziejowi prawdziwą przysługę, odzywa się — Publikuje się teraz nowe bardzo interesujące dzieło, jestem kollektorem prenumeraty. Mało co pozostało biletów, zechcesz zapewne ze zręczności korzystać. Niewiele kosztuje — Dwa tomy z rycinami wyjdzie w Lipcu niezawodnie, ja ręczę że wyjdzie i sam odeślę dzieło.
— Ale mnie ono niepotrzebne!
— Jakto niepotrzebne! takie dzieło każdemu potrzebne — i t. d. Aż póki nie zmusi do wzięcia biletu. Czasem nie raz ale dwa i trzy napastuje, aż na swojém postawi.
Na wyborach także ujrzysz tych politycznych żebraków,, których gdzieindziéj u nas rzadko się spotyka.
Rano. pijesz spokojnie kawę, gdy słyszysz jak któś wypytuje twojego kamerdynera czy jest Pan w domu? Niespokojny wyglądasz — Zupełnie nieznajoma figura. To zapewne omyłka.
Wchodzi i zaczyna od przemowy, w któréj daje ci twój tytuł, i dowodzi że wcale nie omyłką zaszedł do ciebie. Jest to nie