kocha, ona cię kochać musi? Mów mi o niéj, ona i ty obchodzicie mnie, myślę o was często, codzień — ona tak być musi piękna, tak żywa, tak szczęśliwa!
Staś milczał —
— Ona mnie nie kocha, rzekł cicho po chwili —
Julja dosłyszała tych słów —
— I dla tego wróciłeś do mnie! zawołała rumieniąc się — Być że to może — ona cię odepchnęła? Tyś nieszczęśliwy jak ja! przyszedłeś smucić się ze mną? Chciałeś pociechy! Ale ja cię pocieszyć nie potrafię. — Sama dla siebie innéj nie znalazłam pociechy, prócz myśli o śmierci i o Bogu. Tobie innéj potrzeba. Tyś młody, ciebie pocieszy łatwo świat, życie, własne serce twoje —
— O! ja niechcę pociechy, rzekł Staś — patrząc na ciebie, na twój smutek, na twoją boleść, tak srogo wymawiam sobie żem poświęcił ciebie dla niéj i rozdarł twoje serce —
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.