Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

jego nieszczęścia i małém je widzi na tych ruinach; bo i on sam jak mały tutaj, jak nikczemny! Tyle wieków przeszło tędy i ślady po nich tylko zostały, jak koleje gdy wóz przeleciał po piasku! Cóż my, w obliczu tych wieków i ludów! Tu serce otwiéra się na tyle nieszczęść przeszłych, na tyle zniszczenia, smutku — że o sobie zapomniéć musi! Wszystko mija, miga się i przechodzi, upada, niknie — Tak i uczucia nasze, rzecz którą mniemamy najtrwalszą, a w istocie najzmienniéjsza ze wszystkich — tak i smutki co miały być wiecznemi i żale i — wszystko!
Piękny tutejszy świat, wielki, wspaniały, ale dla serca za mało tego; wszystko to piękne — ale obce, nic nas z tém nie wiąże — O! chciałbym już powrócić na rodzinną ziemię — na niéj tylko jest życie dla nas! — Nieuwierzysz jak tęskno mi pomimo tylu przedmiotów zajmujących, coraz nowych, coby powinny rozerwać i wygnać wspomnienia z myśli. Patrząc na zachodzące słońce, przypominam nasze chmurne malo-