Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

obojętność, rozpytywała go się o podróże, o żonę, o Włochy — Niemcy — o Ren — Trzpiotała się umyślnie, a krew jéj biła do głowy, a serce uderzało żywo, rumieniec coraz czerwieńszy się stawał.
Staś odpowiadał jéj z zimną wesołością, i zupełnie przytomny, bo serce jego już dla niéj nie biło.
— Bardzo szczęśliwe spotkanie, mówił Adolf i miły spędzimy wieczór, Staś musi miéć dużo do opowiadania, nieprawdaż?
I ściskał Stanisława —
— Nieprawdaż, mówił mu, że ci żal być musi Natalij. Ale niémasz żalu do mnie, ja ją od dzieciństwa kochałem — Tyś ją opuścił.
Stanisław scisnął mu rękę,
— Życzę ci szczęścia takiego jak moje, kochany Adolfie, a to dość mówi, że ci niewyrzucam pozyskanego serca Natalij. Tyś wart być szczęśliwy!
Natalja chciała odjechać, ale mąż i August tak ją prosili, że nareście została. Cały wieczór upłynął na żywéj rozmowie,