Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 025.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



II.



Niepokój szerzył się po kraju, chociaż nic go jeszcze nie usprawiedliwiało. Po lasach i osadach powtarzano sobie cicho, że Mieszko starą wiarę chce zagubić — ale kneź nie czynił nic przeciwko niéj jawnie.
Wszystko po dawnemu zostało, kontyny, chramy, kamienie, słupy z głowami bożyszcz, ofiarne ołtarze, stały nienaruszone. Gęślarze z pieśniami jak przedtém chodzili, i uroczystości odbywały się, jak lud odprawiać je nawykł był od wieków. Nie zagrażano nikomu, nie zakazywano — a jednak strach jakiś owładnął wszystkiemi. Spoglądano na gród nad Cybiną z trwogą i niepokojem.
Na dworze zjawili się ludzie jacyś nieznani, podejrzani, którzy się z kneziem zamykali, naradzali, przychodzili i znikali znowu... Mieszko za-