Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 075.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a pomnijcie, że ta wiara co uczy dobrém płacić za złe, lepszą jest...
Warga słuchając z pewnym rodzajem wzgardy, uśmiechał się, a gdy Włast dokończył, ruszył się wnet biorąc za kij i dając znaki towarzyszowi, by za nim pospieszał.
— Wasza wiara — mruknął — głupia jest... bo ty mnie puszczasz wolno, a ja z ciebie się śmieję i co w sercu mam, to zachowam...
Nie spojrzawszy na Własta wychodził już z lochu, potém zwrócił się ode drzwi.
— Nie śmiecie Wardze nic uczynić — zawołał — nie śmiecie! wiecie że on silny... i że za niego mścić się będą, dlatego puszczacie wolno... Nie bójcie się, drugi raz w ręce wam nie popadniemy, a dostaniecie się wy w nasze...
Dokończył śmiechem dzikim i poszedł.
Włast stał, zawrzał w nim gniew na chwilę, ale nowy chrześcianin był wiernym nauce swojéj i kłamu jéj zadać nie chciał, zniósł więc to urągowisko i pogróżki, zwyciężył się i dał ujść obu dziadom, którzy natychmiast pobiegli ukryć się mu z przed oczów, znajomemi sobie drożynami przemykając się ku gajowi i świątyni.
Nauka, jaką im Włast dać chciał, była straconą, ale on w sumieniu swojém spokojnym pozostał.
Gdy Dobrosław oznajmił Mieszkowi o towarzyszu, którego z sobą Włast przywiózł, kneź nic