Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 090.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szybko obrzęd ślubu dopełnił... W tych obrządkach musiano ze względu na szczególne położenie, na ważność ich, odstąpić od wielu warunków, zapomnieć o wielu ceremonjach, dopuścić się umyślnie zaniedbań... Szło o to, aby chrześciańska przysięga związała przyszłych małżonków... Drżącym głosem pobłogosławił im ks. Jordan... i związał dłonie...
Dubrawka dopomagała małżonkowi, aby wykonał to, co dla ważności obrzędu konieczném było. Na twarzy Mieszka malował się niepokój ciągły i zniecierpliwienie, które trwało dopóki nie wyszli z kaplicy i nie wrócili do oglądania komnat z drugiéj strony dworca położonych.
Z twarzą weselszą jeszcze Dubrawka z mężem i bratem wróciła do biesiadnéj izby... aby zasiąść w wianku dziewiczym, którego, jak mówiła, nigdy zrzucać nie chciała na przygotowaném siedzeniu obok męża i brata...
Polańscy panowie mogli się teraz przypatrzeć kniehini, którą każdy ciekaw był nietylko zobaczyć, lecz odgadnąć. Nie zdawało się to trudném. Na pierwsze wejrzenie Dubrawka, nadto będąc dumną by się ukrywała z czémkolwiek, wydawała się z wesołem usposobieniem, z odwagą i męzkim niemal charakterem. Mieszko przy niéj zdał się daleko do odgadnięcia trudniejszym... Śmiała się ochoczo i głośno, wyzywała żarty