Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 153.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzemieślników a kunsztmistrzów i dwa świetne piękne oddziały czeskiéj jazdy. Wszystko się z zamku wyroiło ujrzawszy ten dosyć mnogi lud napływający do grodu.
Wybiegła i Dubrawka z niezmierną radością witając swych czechów, szczególniéj duchownych, co jéj do przysposobienia wielkiego dzieła pomocą być mieli.
Ona w istocie duszą jego była i przynaglała aby corychléj spełnić się mogło. Dając jéj czynić co chciała, Mieszko zawsze jeszcze milczał i zwlekał.
Teraz chwila już zdawała się być blizką.
Na powitanie czechów, wyszedł i Mieszko sam, dowódzców dwu oddziałów zapraszając na dworzec, razem z duchownemi.
Resztę przybyłych wnet rozmieszczono na grodzie, gdzie dla nich wszystko było przygotowaném. Omyliła się wszakże Dubrawka sądząc, że poczty czeskie przybyły, aby uroczystości wielkiéj więcéj dodać świetności. Kilka dni pozwolono im spoczywać. Rzemieślnikom natychmiast wyznaczono pomoc, schronienie i usługę, a Mieszko rozporządziwszy wszystkiem i księży zdawszy ks. Jordanowi, sam — zaczął się przysposabiać do wycieczki jakiéjś.
Wszystka piechota, a téj było najwięcéj jeszcze, wyruszyła cicho na granicę ku Odrze, drugiego dnia ujrzano czechów, występujących w tęż