Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 179.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu, kto z nowych apostołów śmiał się puścić, niosąc krzyż i ewangelią, znajdował opór tak groźny, iż życie unosząc, uchodzić musiał. Gdy w pobliżu grodów, już wszystkie na drogach bałwany, oznaki pogaństwa, poobalano — daléj w lasach strzeżone były pilnie i żadna ich ręka nie tknęła.
Gromady starców, bab, parobków w pałki pouzbrajanych, obsiadły brzegi świętych strumieni, rozdroża, dęby, i przystępu do nich broniły.
W lasach między Gnieznem a Poznaniem — na miejscu wywróconych bogów, kryjomo stawiano krzyże, ale nazajutrz znajdowano je połamane i popalone.
Nigdzie do téj walki nie występowano jawnie, a jednak nie ustawała ona ciągnąc się nieprzerwanie... Chrześciaństwo zyskiwało wyznawców — bałwochwalcy coraz się do rozpaczliwszéj pobudzali obrony...
Dom Własta, do którego oprócz nowych chrześcian, nikt prawie nie zaglądał, przybrał postać nową i wszystkie oznaki, jakie mieszkania chrześcian na zachodzie odróżniały.
Znikły dawne uzbrojenia, rynsztunki, łuki i tarcze, które Jarmierz pochował do komor.
O. Matia uczynił klasztor niemal ze swojego dworu. Sam teraz przywdział ciemną suknię podobną do tych, które nosili synowie Św. Benedykta na Monte Cassino, u których czas jakiś