Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 187.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Komora była niewielka, podobna do świetlicy w ubogiéj chacie. Ława i stół w niéj tylko... Naprzeciw wnijścia na ścianie, oponą bogatą, jak królewska szata, wisiało coś osłonionego.
Mieszko widocznie wzruszony kołpak zdjął z głowy, a Sydbór na dany znak, przystąpiwszy do ściany, oponę zwolna odgarnął.
Spodziewała się może kniehini ujrzeć jakieś bogactwa, lub coś nadzwyczajnego... U ściany wisiała prosta szara siermięga, lipowe kurpie i kobiałka, a pod niemi stał ul pusty.
— Miłościwa pani — odezwał się Mieszko — Piastowa to pradziadowa kmieca odzież, od któréj go wzięto na stolicę... Nam ją wnukom zostawił, abyśmy nasz początek i wyjście pomnieli.
To mówiąc, ujął w ręce kraj staréj szaty i pocałował ją kneź, a za nim Sydbór — Dubrawka stała nieco opodal.
— Nie zachowali my na Hradszynie Przemysławowego pługa — miły panie, ale Piastowa siermięga i ul na równi z nim w pamięci wnuków zostaną.
Sydbór zasłonę ściągnął — Mieszko wyszedł smutny. To wspomnienie przeszłości było dlań może wyrzutem w chwili, gdy mu się zdawało, że ją zdradził, i że się jéj wyrzekał. Zawahał się czując chwilę stanowczą nadchodzącą.
Dubrawka zdawała się myśli odgadywać, i gdy do izby dochodzili, w któréj starszyzna czekała,