Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 200.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

długo, a potém wyszła miłościwa pani i kazała wszystko swoje co przywiozła z Pragi ładować i wiązać... wszystko... wszystko... Któż może zgadnąć, co to znaczy? Ja stoję i patrzę... kniehini ma swoje niewiasty czeszki, którym się zwierza... na mnie ledwie rzuci okiem... Nigdy nic nie wiem!..
Różana załamała ręce.
Mieszko popatrzał na nią i skinieniem ją odprawił. Czekał na to, aby mu Dubrawka sama przyszła wytłumaczyć, co znaczył ten wybór w drogę; godzina upłynęła jeszcze. Naostatek Dubrawka weszła. Ale nie jak zwykle z twarzą wesołą i obliczem rozpromienioném — niespokojna, smutna i widocznie poruszona.
Mieszko ręką jéj wskazał w podwórze, jakby zapytywał — Co to jest?
Dubrawka popatrzała nań.
— Posłałam do Pragi, aby po mnie ojcowscy ludzie przybyli... wrócę do rodzicielskiego domu. Dłużéj tu nie mogę zostać...
Strzymała się nieco i ciągnęła daléj patrząc na męża.
— Wstyd mi... widzicie że noszę wianek dziewiczy na głowie, bo uroczystego chrztu i zaślubin nie było. Nie mogę powiedzieć, żem żoną twoją... Wobec chrześcian córka Bolesława jest tylko twoją ulubienicą, jak te dawne Lilje i Luby... a córka Bolesława Lutego, wnuczka Przemysławów, nie